Dla odmiany wpis nostalgiczny, stonowany, nie uchachany...
Podejrzewana o brak problemów (Sivka:))
i o oćpanie radością, proszona o namiar na dilera (Daria ;))
- oznajmiam, że mam też dni, gdy się smucę, płaczę i marudzę.
Wszystko zależy od sytuacji;)
Jak się cieszę, to na maxa!
Gorzej, bo gdy jestem zła... to też na maxa...
Mąż mój coś o tym wie;)
Jak się cieszę, to na maxa!
Gorzej, bo gdy jestem zła... to też na maxa...
Mąż mój coś o tym wie;)
A niedzielne okoliczności przyrody nadwiślańskiej były zachwycające!
Więc podziwiałam i wchłaniałam!
Na spokojnie...;)
Wisła po letnich suszach sporo opadła, więc można było znależć to i owo.
Prawie jak ostrygi;)
Dało się zajść na środek rzeki.
Ale najpiękniejsze tego wieczoru było niebo...
Zmieniało się z minuty na minutę...
Słońce powoli zachodziło...
Zbliżał się czas nastania księżyca...
Ostatni moment, aby podelektować się ciepłymi promieniami...
Ekhem...Ups...
Chwila przerwy w tej nostalgii...
Bo mi nasiono dmuchawca wpadło do gardła!:D
No dobra...
Wracamy na właściwe tory...
Czyż nie jest pięknie...
Powoli chmury zaczynały nabierać złotego blasku...
Szkoda, że nie możecie usłyszeć krzyku żurawi i dzikich gęsi...
Złote chmury były już wszędzie...
I pojawił się w końcu on...
Rozpalił niebo...
Krwawy Księżyc....
Żródło |
;))
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bluzka - butik, klik (ma 12 lat... może doczeka następnego Ksieżyca;)
Spodnie - od siostry
Trampki - bazar
Okulary - od teściowej;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~